Przejdź do głównej zawartości

Verheugen chwali Polskę, gani „niektóre państwa członkowskie”



 
Günter Verheugen podkreśla, że UE może tylko tyle uczynić, ile państwa członkowskie jej pozwolą.
Günter Verheugen podkreśla, że UE może tylko tyle uczynić, ile państwa członkowskie jej pozwolą.

Ważna demokratyzacja Unii
Były wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej i komisarz ds. rozszerzenia apeluje o większą demokratyzację Europy, gdyż „dalsze przekazywanie kluczowych kompetencji do UE musi być połączone z jej demokratyzacją”. Zapytany, czy przełomowe mogą być wybory kolejnego przewodniczącego Komisji Europejskiej, następcy Jose Manuela Barroso, odpowiada: „Nie chodzi tu tylko o to, kto stoi na czele Komisji Europejskiej, chodzi także o nowy system. Gdyby przedstawiciele europejskich partii i frakcji wskazywali kandydatów na przewodniczącego KE, a następnie europarlament wybierałby spośród nich szefa Komisji, to wtedy taki polityk miałby poparcie większości i miałby o wiele większą legitymację demokratyczną. Musiałoby to mieć także dalsze konsekwencje instytucjonalne.”
Jego zdaniem przyspieszyłoby to proces demokratyzacji. Verheugen wątpi jednak, czy do tego dojdzie. „Wiele osób ma co do tego mieszane uczucia. Ostatecznie to Rada Europejska musi przedstawić wniosek – tłumaczy. – Co stałoby się w sytuacji, w której kandydat parlamentu nie cieszyłby się poparciem we własnym państwie? Wyniknąłby z tego kryzys instytucjonalny, a na to w obecnej sytuacji naprawdę nie możemy sobie pozwolić.”
 

Winne państwa członkowskie
Günter Verheugen zgadza się częściowo z tezą Benjamina Barbera, który – zapytany w rozmowie z EurActiv.pl, co widzi, patrząc na Europę: Unię Europejską czy jej poszczególne państwa – powiedział, że Unii nie widzi. „Jeżeli chodzi o politykę zagraniczną i politykę bezpieczeństwa, zdecydowanie popieram pana Barbera” – twierdzi były unijny komisarz. I dodaje: „Unia traci swoje międzynarodowe znaczenie, ale tej luki nie potrafią wypełnić poszczególne państwa narodowe. Nasi zagraniczni partnerzy są często zdezorientowani, z kim mają rozmawiać – z Brukselą czy z poszczególnymi stolicami.”
Günter Verheugen podkreśla przy tym, że UE może tylko tyle uczynić, ile państwa członkowskie jej pozwolą. Jego zdaniem, zależy to często także od ambicji osób, które odpowiadają za politykę na szczeblu narodowym i sposobu, w jaki traktują oni instytucje europejskie. „Złoszczę się, gdy myślę o ministrach spraw zagranicznych i ich reakcji na unijną przedstawiciel ds. zagranicznych, Catherine Ashton. Po jej wyborze w 2009 roku, gdy nie spędziła w swoim biurze nawet jednego dnia, już słyszałem stałych przedstawicieli niektórych dużych państw unijnych, jak mówili ‘Ona nie da rady!’, ‘Ona się na tym wyłoży!’. Urzędnicy w stolicach państw nie dali jej nawet szansy. Za sytuację, jaką mamy, odpowiedzialność ponoszą stolice państw członkowskich” – uważa. 

Kluczowe Eurowybory 2014
Według Verheugena, następne wybory do Parlamentu Europejskiego będą dotyczyły przede wszystkim dwóch, powiązanych ze sobą, kwestii. Pierwsza sprowadza się do tego, czy frekwencja będzie wystarczająco wysoka, by stwierdzić, że europarlament otrzymał wystarczającą legitymację demokratyczną. „W pewnym momencie dojdziemy bowiem do punktu, w którym zaczniemy mieć wątpliwości – zauważa. – Druga natomiast dotyczy sytuacji, w której elementy radykalne – eurosceptyczne lub wręcz wrogie Unii – lepiej zmobilizują swoje siły, by mieć swoich przedstawicieli w PE niż ci, którym zależy na europejskiej integracji.”
I apeluje: „Nie mamy więc ani dnia do stracenia! Musimy się zastanowić się nad sposobem, w jaki można odbudować zaufanie.” Były wiceprzewodniczący Komisji dziwi się obojętności, z jaką poszczególne stolice odnoszą się do propozycji przedstawionych przez Davida Camerona: „Jego propozycje nie rozwiązują wszystkich problemów, ale przynajmniej kilka tych, które ludzi najbardziej denerwują. Dlaczego nikt się nimi nie zajmuje?!” Po odpowiedź na to pytanie odsyła do niemieckiej kanclerz, Angeli Merkel i francuskiego prezydenta, Francois Hollanda. 

Ukraina i „selektywna sprawiedliwość”
Zapytany, czy jeżeli do jesieni na wolność zostanie wypuszczona Julia Tymoszenko, to Unia będzie miała podstawy do podpisania tej umowy, odpowiada: „Dla niektórych rządów UE uwolnienie byłej premier Tymoszenko jest warunkiem sine qua non. Mam wątpliwości do co sensu takiego stanowiska, biorąc pod uwagę zarówno długofalowe interesy UE, jak i Ukrainy. Problemem jest tutaj ‘selektywna sprawiedliwość’.”
„Na dłuższą metę, w naszym interesie jest integrowanie Ukrainy z naszymi strukturami krok po kroku – podkreśla. – Jeżeli umowa stowarzyszeniowa (i strefa wolnego handlu) wejdzie w życie, to będzie oznaczać, że Ukraina dokonała nieodwracalnego wyboru, i że nie będzie już tkwić w zawieszeniu między Unią Europejską a Unią Eurazjatycką Putina.”

Polska – jeden z głównych graczy
Były komisarz ds. rozszerzenia, który w 2004 roku wprowadzał Polskę do Unii Europejskiej uważa dziś, że Polsce udało się wyrosnąć na jednego z głównych unijnych graczy. „Polska osiągnęła duże znaczenie w Unii, głównie dzięki stabilności politycznej i dobrym wynikom gospodarki” – podkreśla Verheugen.
I broni polskiego stanowiska w kwestii polityki energetycznej: „Polska nie powinna mieć za złe, gdy jest krytykowana przez niemieckie organizacje ekologiczne, bo nie zgadza się wprowadzać niektórych niejasnych zaleceń KE dot. polityki energetycznej do roku 2050. Od tych decyzji zależy, czy Polsce w najbliższych kilkudziesięciu latach będzie się dobrze powodziło. Powinno to być rozumiane zarówno w Berlinie, jak i Brukseli. Polacy nie powinni się przejmować, jeśli będą czasami za to krytykowani.”
Zapytany o stretegię dotyczącą wspólnej waluty, tłumaczy, że czas końcowych przygotowań do wejścia do strefy euro jeszcze nie nadszedł. Jego zdaniem, Europa musi najpierw wyjść z kryzysu. „Przeprowadzone muszą też zostać zmiany w zarządzaniu unią walutową, a ich konsekwencje muszą być widoczne – przekonuje. – Polacy muszą wiedzieć, do jakiej unii walutowej przystępują. Nastąpią przecież daleko idące zmiany i trzeba to wcześniej wiedzieć.” (mg) 

* Cały tekst wywiadu znajduje się TUTAJ

Fot. KE


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Benjamin Barber: Europa? Nie widzę

W związku z nadchodzącymi eurowyborami warto przypomnieć sobie, jak Unię Europejską postrzegał Benjamin Barber*. Maria Graczyk: – Spędził pan dużo czasu w Europie, m.in. we Francji, Szwajcarii, Anglii i w Niemczech. Co pan widzi, spoglądając na nasz kontynent – poszczególne kraje czy Unię Europejską? Benjamin Barber: – Widzę strefę euro, bo wydaję euro. Dostrzegam też aspiracje wśród młodych ludzi, by być Europejczykami, wspólnie muzykują, podróżują, ale to jest przejaw kultury, a nie społeczeństwa obywatelskiego. W Europie brakuje przestrzeni dla obywateli. Dlatego z politycznego punktu widzenia, zauważam Niemcy, Włochy, Hiszpanię, Polskę. Europy nie widzę.  – Tak jak kiedyś Włochy potrzebowały Włochów, tak my teraz – Europejczyków. – Owszem, ale istnieje euro, a to jest przeciwieństwo. Macie euro, ale nie macie Europejczyków – w ten sposób to zostało zaplanowane. Zaczęło się od wspólnoty węgla i stali, potem pojawiła się europejska wspólnota, a w końcu i Unia Europe

25 maja 2014 - countdown

Sala plenarna Parlamentu Europejskiego W ubiegłym tygodniu ruszyła kampania wyborcza Parlamentu Europejskiego. Niedługo rozpoczną się kampanie poszczególnych partii. Na początku przyszłego roku do batalii o jak największą frekwencję przystąpi polski MSZ. Dlaczego walka o 51 miejsc w europarlamencie jest tak ważna?  SPACEROWNIK KULTURALNY: Grodno - od Pogoni do, no właśnie, dokąd...?  Gdańsk, skąd wieje wiatr historii   Poznań - miasto, z którego wyrzucają za rozrzutność? Kowno - podążając śladami wielkiego Witolda i kochliwego Adama Wilno jako "duchowa stolica Polaków" Troki - wśród malowniczych jezior i tajemniczych Karaimów Warszawa - da się lubić?   Prawo europejskie versus krajowe „Prawo europejskie stanowi dziś już ponad 70 proc. prawa krajowego. Ale uwaga spoczywa głównie na 460 posłach do Sejmu” – zauważa prof. Lena Kolarska-Bobińska (PO/EPL).   - Nadchodzące wybory będą miały jednak dużo większy kontekst europejski niż dotychczas, m.in. ze względ

Eurobarometr: Poprawia się opinia o UE

Co drugi z badanych Europejczyków uważa, że instytucją najlepiej reprezentującą Unię jest Parlament Europejski Co drugi z badanych Europejczyków uważa, że instytucją najlepiej reprezentującą Unię jest Parlament Europejski. Są oni też zdania, że udział w eurowyborach jest najlepszym sposobem wyrażania swojej opinii na temat działań Wspólnoty. "Wyniki tego sondażu są bardzo satysfakcjonujące. Obecny kryzys gospodarczy i finansowy pokazuje, jak bardzo potrzebujemy rozwiązań na poziomie ponadnarodowym. Unia Europejska jest unikatowym projektem, który dzięki możliwości stanowienia prawa oferuje takie rozwiązania. Europejczycy to dostrzegają." – skomentował wyniki Eurobarometru Martin Schulz, przewodniczący PE. Zwiększa się także liczba ankietowanych, którzy uważają, że członkostwo ich kraju w Unii jest "dobrą rzeczą". Taki pogląd wyraża już co drugi badany Europejczyk.  W Polsce ten odsetek jest nieznacznie większy – 52 procent. Więcej Polaków wyraziło też z