|
Sala plenarna Parlamentu Europejskiego |
W ubiegłym tygodniu ruszyła
kampania wyborcza Parlamentu Europejskiego. Niedługo rozpoczną się kampanie
poszczególnych partii. Na początku przyszłego roku do batalii o jak największą
frekwencję przystąpi polski MSZ. Dlaczego walka o 51 miejsc w europarlamencie
jest tak ważna?
Prawo europejskie versus
krajowe
„Prawo europejskie stanowi dziś
już ponad 70 proc. prawa krajowego. Ale uwaga spoczywa głównie na 460 posłach
do Sejmu” – zauważa prof. Lena Kolarska-Bobińska (PO/EPL). -
Nadchodzące wybory będą miały
jednak dużo większy kontekst europejski niż dotychczas, m.in. ze względu na
świadomość kryzysu.”
Rafał Trzaskowski (PO/EPL))
wylicza przykłady pozytywnego zaangażowania europarlamentu: „niski roaming,
uratowany (w dodatku poszerzony o państwa sąsiedzkie) Erasmus, dokładny opis
żywności na opakowaniach”. Dzięki współpracy PE i KE, wbrew koncernom
telekomunikacyjnym, prawie 140 mln użytkowników telefonów komórkowych płaci
niższe rachunki.
Z inicjatywy PE przygotowano
także przepisy ułatwiające leczenie za granicą – dzięki dyrektywie KE z
początku 2011 r., którą państwa członkowskie mają obowiązek wprowadzić do
swojego prawa krajowego w ciągu 30 miesięcy, pacjenci chcący skorzystać z
opieki medycznej w innym kraju Unii mogą otrzymać zwrot kosztów, jeśli usługa
objęta jest ubezpieczeniem zdrowotnym w ich kraju. Dzięki inicjatywie PE
prowadzono także regulacje zwiększające prawa pasażerów kolei i linii
lotniczych. Przykładów działań tej instytucji, które bezpośrednio wpływają na
życie wszystkich obywateli Unii Europejskiej jest więcej. Stąd rosnące
znaczenie gremium w Brukseli (i Strasburgu).
51 polskich głosów
Na mocy Traktatu Lizbońskiego Polsce
przysługuje 51, spośród 754, miejsc w PE. Miejsca dzielone są w zależności od
liczby mieszkańców kraju. Państwa małe otrzymują jednak stosunkowo więcej
miejsc, a duże – mniej, niż wynikałoby to z arytmetyki. Najmniej miejsc w
europarlamencie ma Malta (6 posłów), a najwięcej – Niemcy (99 posłów).
Eurowybory odbywają się we
wszystkich państwach Unii w tym samym tygodniu. Każde państwo stosuje własną
ordynację wyborczą - w Polsce może wziąć w nich udział każdy obywatel RP lub
mieszkający na stałe obywatel UE, który w dniu wyborów ma ukończone 18 lat, nie
jest pozbawiony praw publicznych lub ubezwłasnowolniony. Aby ubiegać się o
mandat europosła trzeba mieć natomiast przynajmniej 21 lat i od co najmniej
pięciu lat mieszkać na stałe w Polsce lub w innym kraju Unii.
Co pięć lat następuje wymiana
około 40 procent eurodeputowanych. Podobnie będzie po eurowyborach
zaplanowanych na 25 maja 2014 roku, kiedy do urn już poraz trzeci pójdą Polacy.
Frekwencja w poprzednich eurowyborach nie była zachwycająca - 2004 i 2009. Jak
będzie w 2014 roku? PE bardzo liczy tym razem także na tzw. first voters, czyli
młodych ludzi, którzy poraz pierwszy wezmą udział w głosowaniu.
Pro- i antyeuropejczycy?
„Następne wybory do Parlamentu
Europejskiego będą dotyczyły przede wszystkim dwóch, powiązanych ze sobą,
kwestii. Pierwsza sprowadza się do tego, czy frekwencja będzie wystarczająco
wysoka, by stwierdzić, że europarlament otrzymał wystarczającą legitymację
demokratyczną. W pewnym momencie dojdziemy bowiem do punktu, w którym zaczniemy
mieć wątpliwości. Druga natomiast dotyczy sytuacji, w której elementy radykalne
- eurosceptyczne lub wręcz wrogie Unii – lepiej zmobilizują swoje siły, by mieć
swoich przedstawicieli w PE niż ci, którym zależy na europejskiej integracji. Nie
mamy więc ani dnia do stracenia!” – apelował niedawno Verheugen, były komisarz
ds. rozszerzenia w rozmowie z EurActiv.pl.
Podobnego zdania jest także prof.
Kolarska-Bobińska, gdy mówi, że obecny parlament dzieli się na lewicę i
prawicę. Ale w przyszłej kadencji podział może być już inny – z jednej strony zasiądą
posłowie proeuropejscy, z drugiej – antyeuropejscy.
PE wybierze szefa KE
Po raz pierwszy nowy
europarlament wybierze też na nowych zasadach przewodniczącego Komisji
Europejskiej. Dotychczas wyboru dokonywały ???
Czy przełomowe mogą być wybory
kolejnego przewodniczącego Komisji Europejskiej, następcy Jose Manuela Barroso?
Guenter Verheugen jest sceptyczny: „Nie chodzi tu tylko o to, kto stoi na czele
Komisji Europejskiej, chodzi o nowy międzynarodowy traktat i zmianę systemu –
mówił w rozmowie z EurActiv.pl. - Gdyby przedstawiciele europejskich partii i
frakcji wskazywali kandydatów na przewodniczącego KE, a następnie europarlament
wybierałby spośród nich szefa Komisji, to wtedy taki polityk miałby poparcie
większości i miałby o wiele większą legitymację demokratyczną. Musiałoby to
mieć także dalsze konsekwencje instytucjonalne. Oczywiście przyspieszyłoby to
proces demokratyzacji. Wątpię jednak, czy do tego dojdzie, gdyż kręgi
gospodarcze nie są zainteresowani tym, by byli tacy kandydaci. Ciekawa będzie
obserwacja, jak to się będzie toczyć. Mocno wspieram ten pomysł, gdyż zmieni on
obecny system.”
Europejscy socjaldemokraci chcą
wysunąć kandydaturę obecnego przewodniczącego PE, niemieckiego polityka Martina
Schulza. Grzegorz Liberadzki (SLD/S&D) zapytany kilka dni temu, kto z
ramienia ich grupy kandyduje na szefa KE, odpowiedział enigmatycznie: „Nie
można wykluczyć, że nie będzie to Martin Schulz.” PO, jak zapowiada prof.
Kolarska-Bobińska, wysunie swoich kandydatów na szefa Komisji w listopadzie. (mg)
Fot. PE
SPACEROWNIK KULTURALNY:
Grodno - od Pogoni do, no właśnie, dokąd...?
Gdańsk, skąd wieje wiatr historii
Poznań - miasto, z którego wyrzucają za rozrzutność?
Kowno - podążając śladami wielkiego Witolda i kochliwego Adama
Wilno jako "duchowa stolica Polaków"
Komentarze
Prześlij komentarz